Więcej niż biznes

Więcej niż biznes. Opinie, porady, ciekawostki.

O biznesie i nie tylko.




Opinie, porady, ciekawostki.

O biznesie i nie tylko





czwartek, 8 sierpnia 2013

SJESTA PO POLSKU




Marzenia o poobiedniej drzemce...
W ciepłych krajach przyjęło się, że w czasie największych upałów jest sjesta. W Polsce upały występują jedynie sezonowo, ale w okresie wakacyjnym wielu pracowników marzy o popołudniowym odpoczynku…

Samo słowo „sjesta” pochodzi od łacińskiego sexta (hora) i oznacza: „szósta” (godzina) od wschodu słońca, czyli południe. Rzeczywiście, w krajach południowych, gdy upał staje się nie do zniesienia, sjesta rozpoczyna się między 12 a 13. O tej porze wszyscy przerywają pracę i na dwie-trzy godziny udają się do domu albo do restauracji, by zjeść obiad. Czasem jest to tylko krótka przerwa na posiłek, a czasem staje się autonomiczną częścią dnia. Sklepy są wówczas zamknięte, siłą rzeczy otwarte są jednak restauracje. Ulice pustoszeją, na zewnątrz żywego ducha. Miasta odżywają dopiero wieczorem.

Nie ma jak poobiednia drzemka…

Ponieważ po posiłku temperatura ciała wzrasta, po obiedzie wskazana jest więc krótka drzemka. Po obfitym posiłku robimy się senni i leniwi nie tylko dlatego, że nasz organizm wykorzystuje całą swoją energię na strawienie tego, co zjedliśmy. Glukoza blokuje działanie komórek nerwowych odpowiadających za utrzymywanie nas w stanie świadomości i aktywności. Nic dziwnego, że po zjedzeniu obfitego posiłku nic nam się nie chce, natomiast tak trudno jest zasnąć, gdy czujemy głód.

Sjesta to nie tylko przyjemność, to zwyczaj podyktowany właściwościami naszego organizmu. Gdy za oknem upał, to naturalne, że człowiekowi trudno zmotywować się do pracy. Specjaliści twierdzą, że w czasie upałów efektywność pracowników spada nawet o… połowę. Umysł staje się ciężki, zaczynamy robić się senni, obniża się zdolność do koncentracji. Trudno w tych warunkach o wysiłek fizyczny czy umysłowy. Podczas wysokich temperatur człowiek także znacznie szybciej się męczy, a co za tym idzie – spada jego efektywność. Co gorsza, pracownik jest bardziej zestresowany, bo zadań do wykonania ma wciąż tyle samo. Chociaż czas podczas upału zwykle się wlecze, to znacznie trudniej jest się skoncentrować na zadaniu. Wielu mieszkańców Hiszpanii, Włoch czy Grecji nie wyobraża sobie dnia bez sjesty. Sama nie rozumiałam tego zwyczaju, póki nie znalazłam się w środku lata w jednym z południowych krajów. Może popołudniowa przerwa w pracy spodobałaby się także nam, Polakom? Co jakiś czas, szczególnie gdy upały dają się we znaki, pojawiają się pomysły, by także u nas ustawowo wprowadzić sjestę. Chociaż polskich upałów nie możemy porównywać do upałów występujących w krajach południowych, to pamiętajmy, że ze względu na sezonowość wysokich temperatur nie jesteśmy do nich przyzwyczajeni i gorzej je znosimy. Najgorzej mają osoby pracujące w otwartej przestrzeni i w pomieszczeniach bez klimatyzacji.

Co na to przepisy prawa pracy?

Pracodawca musi zapewnić napoje na stanowiskach pracy, na których temperatura spowodowana warunkami atmosferycznymi przekracza 28oC, a także przy pracach na otwartej przestrzeni przy temperaturze otoczenia poniżej 10oC lub powyżej 25oC. Napoje powinny być dostępne w ciągu całej zmiany roboczej. Warto pamiętać, że to pracodawca powinien te napoje pracownikom zapewnić, nie może więc wypłacić im na przykład ekwiwalentu i zalecić, by zaopatrzyli się w nie we własnym zakresie.

Łagodzenie skutków wysokich temperatur nie musi ograniczać się jedynie do zapewnienia zimnych napojów. Pracodawca może manipulować czasem pracy – chociażby skrócić obowiązujący wymiar czasu pracy w upały poniżej 8 godzin dziennie i 40 godzin w tygodniu albo ustanowić dodatkowe przerwy w pracy, najlepiej w czasie największego obciążenia wysokimi temperaturami. Można również zaproponować pracownikom pracę zdalną – z domu, chociaż trudno zmotywować się do czynności zawodowych w taką pogodę.

Sjesta nie każdemu Hiszpanowi się podoba i nie jest pewne, czy przyjęłaby się w Polsce. Okazuje się, że praca przerywana okresem popołudniowego odpoczynku nie sprzyja wcale życiu rodzinnemu i osobistemu. Tak naprawdę dzień pracy znacznie się rozciąga. Po południu nie jesteśmy w stanie produktywnie pracować, trudno też zmusić się do pracy po kilkugodzinnym odpoczynku. Do tego, gdy dojazd do pracy zajmuje sporo czasu, większości pracowników zwyczajnie nie opłacałoby się wracać do domu. Niezależnie od tego, czy sjesta trwa godzinę, czy trzy, po powrocie do pracy trzeba w niej zostać odpowiednio dłużej. Sprawia to, że w państwach, w których ludzie odbywają sjestę, często kończy się pracę np. o godzinie 20. Jeśli ktoś nie zdąży uciąć sobie drzemki w czasie sjesty, to potem ma już na odpoczynek niewiele czasu. Teoretycznie więc sjesta jest zdrowa, znacznie zmniejsza bowiem poziom stresu, jednak w praktyce, zwłaszcza w większych miastach, gdzie dojazd do pracy zajmuje więcej czasu, trudno o solidny odpoczynek.

W Hiszpanii już parę lat temu zniesiono ustawowy nakaz sjesty. Z drugiej strony siedzenie za biurkiem w największe upały mija się z celem. Pracownik jest nieproduktywny, nie jest w stanie się skupić, więc też zysku dla pracodawcy wielkiego nie przyniesie, rośnie też ryzyko popełnienia błędów. Wiele osób pracuje w klimatyzowanych biurach i niestraszne im upały. W firmach, w których pracownicy nie mają tego komfortu, może warto rozważyć choćby zmianę godzin pracy, tak by więcej pracować wówczas, gdy jest chłodniej, na przykład wcześnie rano bądź wieczorem.

Wiele zależy od dobrej woli pracodawcy :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz